OPOWIADANIA RELIGIJNE DLA NAJMŁODSZYCH.

Stworzenie Świata.

Dawno, dawno temu wszędzie było bardzo ciemno, a ziemia nie miała jeszcze kształtu i nic na niej nie rosło. Wtedy Bóg stworzył światłość. I nazwał Bóg światłość - dniem, a ciemność - nocą. Tak powstały dzień i noc. Kiedy nadszedł dzień drugi, Pan Bóg spojrzał na rozlewające się wszędzie wody. Wysokie fale spadały jedna na drugą, woda burzyła się i przelewała w różne strony. Wtedy Pan Bóg nakazał wodom, by były Mu posłuszne. I tak się stało. Wody uciszyły się, a nad nimi ukazało się piękne, błękitne niebo. Niebo było wysoko nad wodami. I Pan Bóg widział, że bardzo dobrze uczynił, stwarzając niebo. Tak minął drugi dzień. Potem Pan Bóg powiedział: "Niech zbiorą się wszystkie wody w jedno miejsce i niech się ukaże suchy ląd." Tak też się stało wtedy Bóg nazwał wody - morzem, a suchy ląd - ziemią. Potem Bóg powiedział, by z ziemi wyrosły przeróżne rośliny zielone trawy i drzewa, które miały rodzić smaczne owoce. I tak się stało. W następnym dniu - czwartym, Bóg stworzył - słońce i księżyc z gwiazdami. Słońce było bardzo jasne i Bóg powiedział by oświetlało dzień. A w nocy miał świecić na niebie księżyc, a gwiazdy, których była niezliczona ilość miały migotać wokół księżyca. Słońce, księżyc i gwiazdy bardzo się Bogu podobały. Cieszył się Bóg, że je stworzył. I tak minął czwarty dzień stworzenia świata. Kiedy nastał dzień piąty - Pan Bóg powiedział: "Niech powstaną wodne stworzenia - duże i małe - i niech zapełnią wszystkie wody. Niech w nich pływają i niech będzie ich coraz więcej." Tak powstało wiele, wiele ryb i różnych morskich stworzeń. W tym samym dniu stworzył Bóg ptaki - i powiedział: "Będziecie latać nad ziemią, pod niebem i będziecie radośnie świergotać." Bóg pobłogosławił latające ptactwo i wodne stworzenia. I tak przeminął piąty dzień. W szóstym dniu oświecona słońcem ziemia zapełniła się rozmaitymi zwierzętami. Bóg stworzył w tym dniu małe i duże zwierzęta, które żyły w wielkiej przyjaźni. Były dobre i Bóg z radością patrzył na nie. Bóg widział, że całe stworzenie było piękne i dobre, wtedy powiedział: "Świat jest bardzo dobry, ziemia urodzajna i wszelkimi stworzeniami obdarzona - niech teraz powstanie człowiek. I Bóg stworzył człowieka - mężczyznę i kobietę. Człowiek stworzony był na obraz Boga. Bóg - jako najlepszy Ojciec - błogosławił pierwszym ludziom i całą Ziemię z wszystkimi stworzeniami oddał im. Odtąd Ziemia miała służyć człowiekowi. Tak upłynął dzień szósty. Bóg - Stwórca Świata zakończył swoje dzieło. Wszystko, co Pan Bóg uczynił, było bardzo dobre. Kiedy nastał poranek dnia siódmego Bóg nie trudził się już stwarzaniem świata. W tym dniu Pan Bóg odpoczywał - i błogosławił dzień siódmy i uczynił ten dzień - świętym.

Adam i Ewa.

Pan Bóg stworzył dla pierwszych ludzi - Adama i Ewy - piękny rajski ogród. Rosły w nim różne drzewa, a ich owoce były bardzo smaczne. Jedno drzewo rodziło owoce, których Adamowi i Ewie nie wolno było zrywać. Było to drzewo poznania dobra i zła. Bóg powiedział do nich - "Jeśli zjecie owoc z tego drzewa - to umrzecie". Adam i Ewa byli posłuszni nakazom Boga, ale pojawił się w ogrodzie nieprzyjaciel Boga - przebiegły wąż, który powiedział do Ewy: "Kiedy zjecie owoc z tego drzewa, będziecie jak Bóg znali dobro i zło, ale nie umrzecie." Ewa posłuchała węża i zerwała owoc z zakazanego drzewa, skosztowała i dała swemu mężowi, Adamowi. Kiedy Adam i Ewa zjedli owoc z zakazanego drzewa, zobaczyli, że są nadzy. I ukryli się przed Panem Bogiem, przestraszeni, bo wiedzieli, że postąpili bardzo źle. Zasłużyli na karę. Pan Bóg nakazał im, by opuścili ogród, w którym byli bardzo szczęśliwi. Musieli teraz zdobywać pożywienie ciężką pracą. Wiedzieli już, że Bóg mówił prawdę, chciał by zawsze byli blisko Niego. Ale Adam i Ewa nie uwierzyli Bogu. Zamknęły się bramy raju. Pierwsi ludzie utracili dar Pana Boga-szczęśliwe życie ze swoim Swórcą.

Kain i Abel.

Adam i Ewa po opuszczeniu raju, otrzymali od Boga potomstwo. Urodziło im się dwóch synów: Kain i Abel. Kain, starszy - uprawiał rolę, Abel - młodszy był pasterzem trzód. Obaj bracia składali przed Bogiem ofiarę - dziękowali w ten sposób za owoce swojej pracy. Abel złożył w ofierze owcę, a Kain pierwsze plony zboża. Abel miał czyste serce i jego ofiara radowała Pana Boga. Kain zaś, był zazdrosny i Bóg nie przyjął jego ofiary. Nie podobało się to Kainowi i chodził z ponurą twarzą. Bóg powiedział do Kaina "gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną." Ale Kain nie chciał być posłuszny Panu Bogu. W jego sercu zamieszkało zło. Postanowił, że zabije swojego brata - Abla. Gdy byli w polu, Kain wziął kamień i zabił Abla. Bóg zapytał Kaina: "Gdzie jest twój brat Abel". Kain odpowiedział: "Nie wiem nie jestem jego stróżem". Ale Pan Bóg wiedział co uczynił Kain, więc rzekł do niego: "Nie będziesz uprawiał swej roli. Na twoim polu już nic nie wyrośnie. Staniesz się tułaczem na ziemi." Kain przestraszył się, że gdy opuści swój dom, każdy będzie mógł go zabić, ale Pan Bóg obiecał mu Swoją opiekę w trakcie tułaczki.

Arka Noego.

Stworzeni przez Pana Boga ludzie nie chcieli słuchać Bożych słów. W ich sercach było coraz więcej zła. Mieli ponure twarze, często kłócili się ze sobą, popełniali wiele złych czynów. Pan Bóg to widział i bardzo się smucił. Żałował, że stworzył człowieka, postanowił więc, że ześle na ziemię wielką powódź, która wszystko zniszczy. Jeden człowiek miał być jednak uratowany - nazywał się Noe. Noe bardzo kochał Pana Boga, służył Mu i zawsze pamiętał, że ma być dobry. Pan Bóg patrzył na Noego z wielką radością. Jemu też nakazał budowę dużej arki, która miała być ocaleniem dla Noego i jego rodziny, dla licznych zwierząt i ptactwa, miała też pomieścić zapasy żywności i paszy dla zwierząt. Powiedział Bóg do Noego: "Sprowadzę na ziemię potop aby zniszczył wszystko co żyje pod niebem. Ciebie jednak ocalę, bo jesteś dobry." Noe rozpoczął budowę ogromnej arki. Budował ją w taki sposób jaki wskazał mu Pan Bóg. "Do budowy arki użyj drzewa żywicznego, uczyń w arce przegrody i powlecz ją smołą zewnątrz i wewnątrz. Długość arki ma wynosić trzysta łokci a jej wysokość i szerokość trzydzieści. Zrób wejście do arki w bocznej ścianie, tędy wprowadzisz swoją rodzinę i zwierzęta. Noe posłusznie wypełnił wolę Pana Boga. Kiedy arka była już gotowa Noe zaczął wprowadzać na nią zwierzęta po parze z każdego rodzaju. Szły na dwóch łapach, na czterech, małe i duże. Wraz ze zwierzętami wchodziła na arkę rodzina Noego. Arka była ogromna, więc wszystkich pomieściła. Gdy wszyscy już znajdowali się na arce, Bóg zamknął za nimi drzwi i spuścił na ziemię wody potopu. Arka unosiła się ponad ziemią razem z wodą coraz wyżej. Wody zakryły nawet wysokie góry. Wyginęli wszyscy ludzie oraz istoty żyjące na ziemi. Potop trwał wiele długich dni, a arka pływała po wodach. Ale Bóg pamiętał o Noem i sprawił, że deszcz przestał padać. Wody zaczęły bardzo wolno opadać i ustępować z ziemi. Wreszcie arka zatrzymała się na wysokich górach - Ararat. Noe chciał sprawdzić, czy już może opuścić arkę i zejść na ziemię. Wypuścił więc kruka, by ten znalazł suchy ląd. Ale kruk powrócił na arkę. Potem wypuścił Noe gołębicę, ale i ona nie znalazła suchego miejsca i wróciła do arki. Noe zaczekał kilka dni i jeszcze raz wypuścił gołębicę. Tym razem powróciła ona z listkiem w dziobie. Wiedział już Noe, że wody opadły. Poczekał Noe jeszcze kilka dni i jeszcze raz wypuścił gołębicę, ale tym razem nie powróciła ona na arkę. Wtedy Bóg powiedział do Noego, że może już wyjść z arki z rodziną, ze zwierzętami i ptakami, które zabrał ze sobą. Noe opuścił arkę i z radością dziękował Bogu za ocalenie. Pan Bóg pobłogosławił Noego i jego synów i obiecał, że już nigdy nie ześle na ziemię potopu. A znakiem tej obietnicy uczynił tęczę - łuk siedmiobarwny, który w promieniach słońca ukazuje się na niebie i tak łączy niebo z ziemią. Tęcza, którą Bóg rozpostarł na niebie napełniała radością serce Noego. I Noe uśmiechał się, bo był bardzo szczęśliwy.

Wieża Babel.

Po potopie ludzie wędrowali po ziemi, szukając miejsc gdzie mogliby zamieszkać. Wszyscy byli potomkami Noego i mówili jednym językiem. W trakcie swojej wędrówki napotkali równinę, na której postanowili zbudować miasto i wieżę, której wierzchołek miał sięgnąć nieba. Nauczyli się wyrabiać cegły i wytapiać smołę. Ponieważ mieli jedną mowę szybko budowali domy a wieża wznosiła się coraz wyżej. Z dumą patrzyli na swoje dzieło. Bóg widział miasto i wieżę. Wiedział, że ludzie zaczęli zapominać o swoim stwórcy. Myśleli tylko o swoich budowlach, o wieży, która miała sięgnąć nieba. Postanowił więc, że pomiesza ich mowę. I tak uczynił. Ludzie zaczęli mówić różnymi językami i nie dokończyli już budowy wieży, bo nie rozumieli co jeden mówił do drugiego. Rozproszyli się po całej ziemi, powędrowali na zachód i wschód, na północ i południe. A miejsce gdzie budowali miasto i wieżę nazwano Babel - tam bowiem Bóg pomieszał mowę ludziom.

Dzieje Abrahama.

Spośród wielu mieszkańców Ziemi, Bóg wybrał jednego człowieka - Abrahama i powiedział mu co uczyni: "Abrahamie, sprawię że zostaniesz ojcem wielkiego narodu, a ludy całej ziemi otrzymają przez ciebie moje błogosławieństwo. Opuść teraz swój dom i udaj się do kraju, który ci wskażę". Abraham posłuszny Panu Bogu zabrał swoją rodzinę, służbę, cały dobytek - owce, woły, wielbłądy, namioty i wyruszył w daleką drogę. Kiedy przybył do kraju, który nazywał się Kanaan Bóg znów ukazał się Abrahamowi i rzekł: Tę właśnie Ziemię oddaję tobie i twoim potomkom. I Abraham osiedlił się w ziemi Kanaan. Pewnego razu Abraham odpoczywał w cieniu dębów. Zobaczył, że zbliżają się do niego trzej podróżni. Powitał ich przyjaźnie i ugościł chlebem, serem, mlekiem, a także mięsem z tłustego cielęcia. Podczas rozmowy jeden z podróżnych powiedział: "Przybyliśmy do Ciebie, by przekazać ci radosną nowinę. Za rok twoja żona Sara będzie miała syna." Abraham uwierzył, że tak się stanie, ale Sara, która przysłuchiwała się rozmowie uśmiechnęła się tylko z niedowierzaniem. Podróżny zapewnił ją jednak, że powiedział prawdę, taka jest bowiem wola Pana Boga. Minął rok i Sara urodziła syna. Stało się tak, jak zapowiedział Bóg. Abraham dał swemu synowi imię Izaak. Potem wyprawił wielką ucztę. Wszyscy się cieszyli, a szczęśliwi rodzice dziękowali Panu Bogu za małego Izaaka. Kilka lat później, kiedy Izaak podrósł, Bóg chciał przekonać się, kogo Abraham bardziej kocha - swego syna Izaaka czy Pana Boga, który dał mu tego syna. Powiedział więc do Abrahama: Weź twego syna, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze, na jednym z pagórków. Abraham uczynił tak, jak mu polecił Bóg. Następnego dnia rano wyruszył w drogę razem z Izaakiem. Gdy przyszli na miejsce wskazane przez Boga, Abraham zbudował ołtarz i ułożył na nim drzewo. Potem wziął swego syna i położył na tym drzewie, jako ofiarę Bogu. W tej samej chwili anioł z nieba zawołał do niego: "Abrahamie, nie czyń chłopcu nic złego. Już wiem, że bardzo kochasz Pana Boga, bo poświęcić mu chciałeś swojego jedynego syna." Abraham z radością przytulił Izaaka do siebie. Zobaczył zaplątanego w krzakach barana. Wziął go i złożył w ofierze Bogu zamiast swego syna. Jeszcze raz przemówił do Abrahama anioł: "Ponieważ nie oszczędziłeś swego syna i uwierzyłeś Bogu, błogosławieństwo Boże będzie zawsze z Tobą i Twoimi dziećmi. Bóg Wszechmogący da Ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie. Przymierze wieczne zawiera z Tobą Bóg - służ Bogu i bądź Mu wierny a On nigdy Cię nie opuści." Obietnica Boga napełniła serce Abrahama radością.

Dzieje Józefa.

Jakub, człowiek wybrany przez Boga, mieszkał w Kanaanie. Założył rodzinę i miał 12 synów, z których najbardziej kochał Józefa. Gdy Józef miał 17 lat, ojciec podarował mu piękną kolorową szatę. Starsi bracia widzieli, że ojciec bardziej kocha Józefa niż ich, dlatego znienawidzili swojego brata. Stali się zazdrośni i przestali z nim przyjaźnie rozmawiać. Pewnego razu Józef miał sen i opowiedział go swoim braciom. -Śniło mi się, że wiązaliśmy na polu snopy. Wtedy mój snop podniósł się i powstał, a wasze snopy otoczyły go kołem i oddały mu pokłon. Nie spodobał się braciom sen Józefa i rozgniewali się. - Czy oznacza, że będziesz jako król panował nad nami. - Chyba poprzewracało ci się w głowie. - Co ty sobie wyobrażasz - mówili.Nadeszła pora wypasania trzód i starsi synowie Jakuba wyruszyli z owcami, baranami i wołami na dalekie pastwiska. W domu został Józef i jego młodszy brat Beniamin. Któregoś dnia ojciec polecił Józefowi, by udał się do swoich braci. "Idź i zobacz, czy bracia twoi są zdrowi i czy trzodom nic się nie stało." Józef wyruszył w drogę. Kiedy był już niedaleko pastwisk zobaczyli go bracia i ogarnęła ich złość. "Nie chcemy by był z nami." "Obraził nas i ośmieszył." "Pozbądźmy się go." Pochwycili więc Józefa i wrzucili do pustej studni. Ale Bóg czuwał nad Józefem. Właśnie nadjechała karawana kupców. Bracia wyciągnęli Józefa ze studni i sprzedali kupcom. Kupcy zabrali Józefa ze sobą do Egiptu. W kraju tym panował faraon. Miał on wiele bogactw. Z jego rozkazu powstały wspaniałe budowle - ogromne piramidy i pałace. Pewnego razu faraon wezwał do siebie wszystkich wróżbitów egipskich, aby powiedzieli mu co oznacza sen, który przyśnił mu się w nocy. "Miałem dziwny sen: śniło mi się, że z rzeki Nil wyszło siedem krów pięknych i tłustych. Po chwili zostały one pożarte przez siedem krów brzydkich i chudych. Później przyśniło mi się siedem kłosów zdrowych i pięknych. Po nich ukazało się siedem kłosów pustych i nędznych, które pochłonęły kłosy zdrowe. Kto mi wyjaśni co to może oznaczać?" Wróżbici zastanawiali się, co miałby oznaczać sen władcy, ale żaden z nich nie potrafił go wyjaśnić. Jeden z dworzan przypomniał sobie jednak, że poznał kiedyś człowieka, który tłumaczył sny - Hebrajczyka o imieniu Józef. Faraon natychmiast rozkazał wezwać Józefa. I kiedy przybył on na dwór, król opowiedział mu swój sen. Józef z uwagą wysłuchał faraona i dał mu taką odpowiedź: "Twój sen królu ukazuje przyszłe lata Egiptu. Siedem krów tłustych i siedem pełnych kłosów oznacza siedem urodzajnych lat w całym królestwie. A siedem krów chudych i siedem pustych kłosów oznacza siedem lat nieurodzajnych. W tych latach w Egipcie nastanie wielki głód. Dlatego należy zgromadzić żywność w czas urodzaju. Zgromadzić ją na siedem lat głodu. W ten sposób ocalisz swój lud panie." Faraon uwierzył Józefowi. Spodobała mu się jego mądrość i rozsądek. Uczynił Józefa zarządcą całego Egiptu i od tej pory zarządzał on państwem faraona. Przez siedem lat urodzaju gromadził Józef żywność: w sadach zrywano owoce, na polach zbierano zboże, a w rzece Nil łowiono ryby i tymi dobrami napełniano spichlerze. Wszyscy Egipcjanie byli Józefowi posłuszni i wykonywali każde jego polecenie. Kiedy minęło siedem lat urodzaju w Egipcie, nadeszło siedem lat głodu. Ze wszystkich krajów przybywali ludzie, by kupować zboże od Józefa, bo wszędzie nastała klęska głodu. Także w ojczyźnie Józefa. Gdy Jakub dowiedział się, że w Egipcie jest zboże, posłał swoich synów by zakupili je i przywieźli do domu. Przybywszy do Egiptu udali się do dworu po zboże. Józef rozpoznał swoich braci, oni jednak nie wiedzieli, że to jest ich brat. Dopiero po pewnym czasie, Józef wyznał, że jest ich bratem. Wybaczył im zło jakie mu wyrządzili i z wielką radością ugościł ich w swoim domu. Obficie obdarował swoich braci zbożem. Potem wszyscy bracia Józefa wraz z ojcem zamieszkali w Egipcie.

Dzieciństwo Mojżesza.

Za czasów Józefa wielu Izraelitów przybyło do Egiptu. Ponieważ dobrze im się tam mieszkało, naród izraelski w ziemi egipskiej stawał się coraz liczniejszy. Niestety, nie spodobało się to następnemu faraonowi, który obawiał się, że z czasem Izraelici staną się potężniejsi od samych Egipcjan. Wydał wtedy taki rozkaz: - Niech wszyscy Izraelici pracują dla Egipcjan! Niech dźwigają ciężkie kamienie, budują egipskie miasta i z mozołem pracują w polu! Skończyły się dobre czasy dla Izraelitów. Musieli teraz całymi dniami ciężko pracować w morderczym słońcu, mało jedząc i pijąc, a także znosząc nieustanne bicie, ponaglające ich do szybszej pracy. Ale i tego Faraonowi było mało. Wciąż obawiając się Izraelitów kazał zabijać każdego nowonarodzonego chłopca izraelskiego. Bogobojne kobiety izraelskie nie chciały wypełniać tak nieludzkiego rozkazu, dlatego faraon wezwał żołnierzy i kazał wszystkich nowonarodzonych chłopców izraelskich wrzucić do Nilu. Jedynie dziewczynki mogły zostać przy życiu. Rozkaz faraona był bardzo okrutny, dlatego kobiety izraelskie płakały, kiedy go wydano. W jednej z izraelskich rodzin narodził się ładny chłopiec. Jego mamie żal było go wydać żołnierzom faraona. - Czyż nie jest piękny? - Tak mamo, jest śliczny, bardzo się cieszę, że mam braciszka. Będę się miała z kim bawić jak troszkę urośnie. Mama ucieszyła się na słowa córki, ale chwilę potem bardzo zatroskała: - Zły faraon kazał wrzucać wszystkich chłopców do rzeki, co ja biedna mam zrobić? - Mamusiu, ja nie chcę aby mój brat zginął! To niesprawiedliwe! - Masz rację! Nie pozwolimy na to. Ukryję go przed złym faraonem i ocalę! Chłopiec ten dostanie niedługo na imię Mojżesz i w przyszłości otrzyma od Boga wielkie zadanie do wypełnienia. Lecz na razie jego życie jest w ogromnym niebezpieczeństwie. Mama ukrywała chłopca przez trzy miesiące, ale potem nie mogła już robić tego dłużej, ponieważ stało się to bardzo niebezpieczne. Dlatego wymyśliła sprytny plan. Uplotła koszyk, włożyła do niego małego Mojżesza i wczesnym rankiem położyła koszyk na rzece. Rzeka uniosła Mojżesza, a jego siostra poszła jej brzegiem i obserwowała czy nie dzieje się mu nic złego. Chłopiec płynął, aż zrobiło się południe i stało się bardzo gorąco. Córka faraona zapragnęła się wykąpać. - Och, jak jest strasznie gorąco! Chodźmy nad rzekę się ochłodzić! Wzięła swoje służące i poszły razem nad rzekę. Już miały wchodzić do wody, kiedy córka faraona spostrzegła płynący koszyk. Zaraz powiedziała do swojej służącej: - Idź i wyciągnij go dla mnie, proszę! Służąca spełniła jej polecenie. Córka faraona zobaczyła w koszyku płaczącego chłopca i zrobiło się jej go żal. - To pewnie dziecko Izraelitów - powiedziała. I po chwili dodała - Nie chcę, by tak piękne dziecko umarło! Tylko, co ja mam zrobić…? - zastanawiała się. Wtedy podeszła do niej siostra Mojżesza i zaproponowała: - Pomogę Ci znaleźć opiekunkę dla tego chłopca, o pani. - Wspaniale! - ucieszyła się córka faraona. - Zrób tak. Wtedy siostra Mojżesza przyprowadziła swoją mamę. - Daję ci tego chłopca pod opiekę. Dałam mu na imię Mojżesz, co znaczy "wyciągnięty z wody". Opiekuj się nim dobrze, a ja hojnie ci zapłacę. - Dobrze o pani. Zrobię jak każesz. - Kiedy już podrośnie oddasz mi go z powrotem. Dziękuję ci, że zgodziłaś się nim zaopiekować. W taki oto cudowny sposób Bóg zatroszczył się o Mojżesza, z którym wiązał wielkie plany. Kiedy Mojżesz dorósł, zapragnął zobaczyć jak żyją jego rodacy. Wybrał się w miejsce, gdzie pracowali Izraelici. Zobaczył tam jak ciężka jest ich praca i jak okrutnie są traktowani. Zobaczył też jak pewien Egipcjanin szczególnie znęca się nad słabym Izraelitą. Zdenerwował się, stracił panowanie nad sobą i w przypływie gniewu zabił Egipcjanina. Potem ukrył jego ciało, aby nikt nie dowiedział się o tym, co uczynił. Jednak po niedługim czasie zabójstwo się wydało. Także faraon się o nim dowiedział. Zamierzał w związku z tym zgładzić Mojżesza. - Muszę uciekać - postanowił Mojżesz. Wziął najbardziej przydatne w podróży rzeczy i wyruszył w drogę.

Płonący Krzak.

Od kiedy Mojżesz uciekł z Egiptu, bo zabił człowieka, minęło już trochę czasu. Mojżesz jest już mężczyzną w sile wieku. Ma laskę pasterską, którą zagania owieczki. Wiedzie spokojne, pasterskie życie. Niestety, w Egipcie Izraelici dalej cierpią. Wciąż muszą bardzo długo i ciężko pracować dla Egipcjan. Dlatego modlą się do Boga, aby wyratował ich od niewoli. Dobry Bóg słucha ich modlitw i postanawia spełnić ich prośbę. Nadszedł czas, aby Mojżesz dostał od Boga ważne zadanie. Mojżesz wybrał się z owcami w głąb pustyni. Wędrując w poszukiwaniu pastwisk. Gdy zawędrował w pobliże góry Horeb, zauważył coś bardzo dziwnego! Oto widział krzak. Krzak płonął bardzo silnym i jasnym ogniem, płomienie z niego strzelały wysoko do góry, ale krzak w ogóle się nie spalał! - Podejdę bliżej - pomyślał. - Przyjrzę się temu niezwykłemu zjawisku. Czemu ten krzak się nie spala? To bardzo ciekawe… Mojżesz zaczął zbliżać się do krzaka. Wtem usłyszał donośny głos: - Mojżeszu, Mojżeszu! - Oto jestem! - zawołał Mojżesz. - Mojżeszu nie zbliżaj się tu! Zdejmij sandały, gdyż miejsce to jest ziemią świętą. Mojżesz zdjął swoje sandały i zapytał: - Kim jesteś Panie? - Ja jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba! Mojżeszu, dosyć już niedoli ludu mego w Egipcie! Modlił się on wytrwale i żarliwie o wyzwolenie, dlatego zszedłem na ziemię. Przybyłem, aby go wyprowadzić z Egiptu do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód. Dlatego Ty, Mojżeszu pójdziesz do faraona, i wyprowadzisz lud mój, Izraelitów, z Egiptu. Mojżesz przestraszył się, że Izraelici mu nie uwierzą i że nie jest wystarczająco mądry i silny, by spełnić Boże zadanie. Ale Bóg sprawił, że Mojżesz mógł swą laską pasterską czynić cuda, a do pomocy dał mu brata Aarona, który był bardzo mądry i umiał wspaniale przemawiać. Mojżesz z Aaronem udali się do Egiptu i zebrali starszych Izraela jak Bóg im polecił. Następnie Aaron wystąpił na środek i rozpoczął swoją przemowę: - Słuchajcie wszyscy! Bratu mojemu Mojżeszowi pokazał się Pan Bóg. Powiedział mu, że wie co wam uczyniono w Egipcie. Dlatego postanowił wywieść was z ucisku i zaprowadzić do ziemi opływającej w mleko i miód. Starsi Izraela słuchali Aarona z wielkim zaciekawieniem. - Pójdziecie razem z Mojżeszem i ze mną do króla egipskiego i powiecie mu: Pan, Bóg Izraela, nam się objawił. Pozwól nam odbyć drogę trzech dni przez pustynię, abyśmy złożyli ofiary Panu, Bogu naszemu. Aaron skończył, a Mojżesz uczynił znak i na oczach wszystkich ludzi zamienił swą laskę pasterską w węża, a następnie, łapiąc go za ogon, zamienił z powrotem w laskę. Ludzie oniemieli ze zdumienia. Starsi Izraela uwierzyli w słowa Aarona i mówili jeden do drugiego: - Bóg wysłuchał naszych modlitw i zlitował się nad nami. Podziękujmy mu, a potem chodźmy razem z Mojżeszem do faraona! Mojżesz, Aaron i starsi z ludu Izraela udali się do faraona. Stanęli przed nim, a Mojżesz wystąpił do przodu i przemówił: - Faraonie, Bóg Izraela przemówił do mnie i nakazał abyś wypuścił jego lud, aby urządził na pustyni uroczystość na chwałę Boga. - Dlaczego miałbym wypuścić lud Izraela? Lud wasz jest liczny. Jeśli odciągniecie go od pracy dużo na tym stracę. Nie znam waszego Boga i nie wypuszczę was. - Pozwól nam iść trzy dni drogą na pustynię i złożyć ofiarę Panu, Bogu naszemu, by nie spotkało nas wszystkich nieszczęście - odrzekł mu na to Mojżesz. Zdenerwowało to faraona, który nakazał jeszcze ciężej pracować Izraelitom. Izraelici mieli za złe Mojżeszowi, że rozzłościł faraona, dlatego Mojżesz zapytał Pana na modlitwie: - Boże, czemu mnie wysłałeś i pozwoliłeś byśmy jeszcze mocniej cierpieli? Od chwili gdy poszedłem do faraona, lud Izraela jest w coraz gorszej sytuacji. Bóg zaś, który słuchał jego modlitwy odpowiedział mu: - Idź rano na spotkanie faraona nad brzeg Nilu i weź ze sobą swoją laskę pasterską. Powiedz faraonowi tak: Wypuść lud mój, by oddał Bogu cześć na pustyni! Dotąd mnie nie posłuchałeś, ale jeśli teraz ich nie wypuścisz, uderzę laską, którą mam w ręce, w wody Nilu, a zamienią się w krew. Ryby Nilu poginą, a Nil wydawać będzie przykry zapach i Egipcjanie nie będą mogli pić z niego wody.

Plagi Egipskie.

Mojżesz spotkał się wczesnym rankiem z faraonem i powtórzył mu Boże słowa. Lecz faraon nie posłuchał Mojżesza. Wtedy Mojżesz wyciągnął laskę nad swoją głowę i zawołał: - Niech Nil zamieni się w krew! Po czym uderzył laską w wody Nilu. Woda Nilu zamieniła się w krew, tak samo jak wody innych rzek w Egipcie, tak samo jak wszystkie stawy i jeziora, strumyki oraz studnie. Wszystkie ryby wyginęły, a Nil zaczął bardzo nieprzyjemnie pachnieć. Nie dość, że Egipcjanie nie mieli co pić i nie mogli łowić ryb, to jeszcze musieli znosić straszny zapach, który drażnił nos i od którego okropnie bolała głowa. Ale faraon był bardzo uparty i nic się tym nie przejął. Po siedmiu dniach od uderzenia w Nil Mojżesz znów poszedł do faraona i powiedział: - Pan mówi: Wypuść Mój lud, aby Mi służył. A jeśli ich nie wypuścisz, dotknę twój kraj plagą żab. Lecz faraon znów nie chciał słuchać Mojżesza. Wtedy Mojżesz wzniósł laskę i zakrzyknął: - Niech cała ziemia egipska zaroi się od żab! I stało się tak. W całym Egipcie nagle pojawiły się miliony wielkich żab. Żaby były w jedzeniu i piciu, żaby były w łazienkach, kuchniach i sypialniach. Ogromne ropuchy wylegiwały się na słońcu przed każdym egipskim domem, paskudne oślizłe żabska skakały po dzieciach i dorosłych. Żaby taplały się w mące czyniąc ją niezdatną do jedzenia, żaby zanieczyszczały wodę, brudziły dywany, poduszki i prześcieradła. Nigdzie nie było przed nimi ucieczki! Z początku faraon znowu się niczym nie przejął, ale gdy zewsząd słyszał skargi swoich poddanych i gdy jemu samemu żaby się bardzo sprzykrzyły, zawołał Mojżesza i rzekł: - Proście Pana, żeby usunął żaby ode mnie i od ludu mego, a wypuszczę Izraelitów, aby złożyli ofiarę dla Pana. - Stanie się tak jak prosisz, abyś poznał, że Pan, nasz Bóg jest potężny. Żaby odejdą od ciebie, od twoich domów, od twoich sług i od ludu twego i pozostaną jedynie w Nilu. Pan uczynił według obietnicy Mojżesza. Żaby wyginęły w domach, na polach i na podwórzach. Lecz gdy faraon zauważył, że nie ma już żab, rozmyślił się i nie spełnił obietnicy danej Mojżeszowi i Aaronowi. Mojżesz rozgniewał się bardzo. Uderzył laską o ziemię i krzyknął: - Niech proch ziemi w całym Egipcie zamieni się w komary! I z pyłu powstały całe chmary komarów, a niektóre z nich były trzy razy tak wielkie jak zwykłe komary! Obsiadły one całymi rojami zwierzęta: konie, krowy, owce, kozy i wielbłądy. Atakowały też zbiorowo Egipcjan, którzy uciekali w popłochu, gubiąc wszystko co mieli w rękach, zostawiając pracę i szukając schronienia. Niektórzy mało nie pogubili spodni, tak szybko uciekali! Komary zaś były strasznie złośliwe, wciskały się do domów każdą szczeliną, wlatywały pod ubrania i kąsały gdzie popadnie. W dzień ich roje zasłaniały słońce, w nocy ich przenikliwe, cienkie bzyczenie i swędzące ukąszenia nie dawały spać. Wszyscy Egipcjanie, na czele z faraonem, mieli podkrążone i czerwone oczy. Wszyscy też drapali się po rękach, nogach, plecach i brzuchach, gdyż rany po ukąszeniach komarów bardzo swędzą. Faraon przywołał Mojżesza i znów prosił go, aby modlił się do Boga o zabranie komarów, a wtedy wypuści Izraelitów. Mojżesz pomodlił się i następnego dnia Bóg sprawił, że komarów już nie było. Faraon znów nie dotrzymał obietnicy i Mojżesz z niczym wrócił do domu. Wieczorem zaś, podczas modlitwy Pan powiedział mu, co ma robić dalej. Nazajutrz Mojżesz poszedł do faraona i przemówił do niego: - To rzecze Pan: Wypuść lud mój, by Mi służył. Jeżeli nie wypuścisz ludu mego, to jutro ześlę na ciebie, twoje sługi, twój lud i twoje domy plagę much. Ale faraon zlekceważył słowa Mojżesza i odparł: - Idź ode mnie i nie naprzykrzaj mi się więcej. Nie wierzę Ci! Następnego dnia na Egipt zleciały się muchy. Od tych malutkich muszek owocówek, przez te zwykłe, czarne muchy, aż do tych wielkich muszysk z zielonymi i niebieskimi brzuchami, które brzęczą tak głośno, że je słychać w całym domu. Wszędobylskie muchy wpadały do kubków z mlekiem, do zup, soków i wina. Obsiadały owoce, chleb, mięso i wszelkie jedzenie, tak gęsto, że nie sposób było ugryźć czegokolwiek by nie zjeść muchy… A tfu! Muchy wchodziły też faraonowi do nosa i wszyscy bali się do niego odzywać, bo był z tego powodu bardzo zły. Słudzy faraona biegali po pałacu z klapkami i próbowali je zabijać, ale much było za dużo. W całym Egipcie zapanował straszny bałagan i rwetes. Zawołał więc faraon Mojżesza i Aarona i rzekł: - Dobrze, poślę was na pustynię, byście złożyli ofiarę Panu, Bogu waszemu, tylko nie oddalajcie się zbytnio i wstawcie się za mną. - Będę prosił Pana, a jutro muchy usuną się od ciebie, od sług twoich i od twego ludu, tylko nie oszukuj nas więcej, faraonie. - Będzie jak chcesz, tylko pozbądź się tych okropnych much! Wyszedł Mojżesz od faraona, i modlił się do Boga. Bóg zaś uczynił według próśb Mojżesza i usunął muchy od faraona, sług jego i od jego ludu. Nie pozostała ani jedna. Lecz i tym razem faraon oszukał Mojżesza i Aarona i nie wypuścił Izraelitów. Znów udał się Mojżesz do faraona i rzekł: - Pan mówi, że jeśli nie wypuścisz Izraelitów, tylko dalej ich będziesz zatrzymywał, ręka Pana zabije bydło twoje na polu, konie, osły, wielbłądy, krowy i owce. W całym Egipcie będzie straszna i bardzo wielka zaraza. - Jeśli Pan tak uczyni, to i wasze bydło zginie. Ale mi to! - zaśmiał się faraon. - Nie śmiej się faraonie - odparł Mojżesz - albowiem Pan obiecał nam, że z naszego bydła nic nie zginie. - Nie wierzę, jeśli zwierzęta chorują, to wszystkie bez wyjątku. Odejdź Mojżeszu. Nazajutrz Pan zesłał zarazę na bydło Egipcjan, a z bydła Izraelitów nic nie zginęło. Mnóstwo zwierząt hodowlanych Egipcjan było martwych. Ludzie chodzili bardzo smutni, wielu z nich kochało bowiem swoje zwierzęta. Faraon posłał żołnierzy na zwiady, aby zobaczyli, czy u Izraelitów bydło też zginęło. Żołnierze powiedzieli mu, że bydło izraelskie jest całe i zdrowe. Ale zaraza nie zmieniła postawy faraona, który dalej nie chciał wypuścić Izraelitów z Egiptu. Po zarazie Aaron z Mojżeszem przyszli porozmawiać z faraonem. Ostrzegli go, że jeśli nie wypuści Izraelitów, to sprawią, że wszystkie zwierzęta i ludzi egipskich pokryją ohydne wrzody. Jednak faraon znów nie uwierzył w ich groźby i wciąż upierał się, by Izraelici pozostali w Egipcie. Wkrótce wszyscy słudzy faraona i on sam pokryli się paskudnymi wrzodami, a na twarzach wyskoczyły im brzydkie pryszcze. Lekarze faraona ze wstydu nie chcieli do niego przyjść i mu pomóc, bo sami wyglądali jak jeden wielki bąbel. Piękna żona faraona i jej śliczne służące nie chciały się nikomu pokazać i pochowały się w swoich komnatach, ponieważ całe ich piękno zeszpeciły brzydkie pęcherze. Wszystkie lustra pękały, gdy chciała się w nich przejrzeć jakaś Egipcjanka. Cały Egipt rozbrzmiewał płaczem kobiet, bo największe nawet piękności były z bąblami tak brzydkie jak noc i nikt by ich nie chciał za żonę. Jednak i plaga wrzodów nie zmiękczyła serca faraona i nie chciał on wypuścić ludu Izraela. Wtedy Mojżesz ostrzegł faraona: - Niech Egipcjanie zapędzą swoje zwierzęta do zagród i domów, kto bowiem tak nie uczyni, ten już nie zobaczy swoich zwierząt. Spadnie bowiem straszny grad, który zniszczy ziemię i pozabija wszelkie zwierzęta i ludzi, którzy się nie ukryją. Część Egipcjan uwierzyła i ukryła swe zwierzęta i sama się schowała. Część jednak zostawiła bydło na polach i została na zewnątrz. Mojżesz zaś wyciągnął rękę do nieba i spadł na Egipt grad, jakiego jeszcze nikt nigdy nie widział. Wielkie kawały lodu waliły z ogromną prędkością we wszystko co popadnie. Następnie spadł ogień i błyskawice. Grad zniszczył ludzi, zwierzęta, wszystko co na polu, trawę i każde drzewo. Tylko w ziemi Goszen, gdzie mieszkali Izraelici nie było gradu. Faraon błagał Mojżesza: - Ucisz grad! Pan jest sprawiedliwy, a ja i mój lud jesteśmy winni. Ucisz grad, a nie będę was dłużej zatrzymywał! - Uciszę grad, ale nie wierzę ci, faraonie. Nie boisz się Pana, który jest Bogiem Izraela. I Mojżesz uciszył grad. Lecz skoro faraon zobaczył, że grad już nie pada, że nie grzmi i że chmury przechodzą, to tak jak Mojżesz przewidywał, znów oszukał Izraelitów. Mędrcy i czarownicy faraona, którzy byli od niego jeśli nie mądrzejsi, to przynajmniej mniej uparci przemówili do faraona: - Czy nie widzisz, że ten człowiek i jego brat ściągają na nas coraz to nowe i gorsze nieszczęścia? - Jak długo jeszcze mamy znosić Boże plagi? - Wypuść lud Izraela, niech idzie i służy swemu Panu. Faraon zapytał Mojżesza: - Kto ma iść na pustynię oddać cześć Panu? Mojżesz odpowiedział: - Pójdziemy ze starcami i żonami naszymi, z naszymi dziećmi, owcami i bydłem. Tak chce nasz Pan. - Nigdy! - rozgniewał się faraon - możecie iść, lecz tylko sami mężczyźni! Macie wobec mnie złe zamiary! Precz z moich oczu! I faraon wypędził Mojżesza z Aaronem. Mojżesz wyciągnął więc swoją laskę. Zaczął wiać silny wiatr ze wschodu i wiał tak długo, aż przyniósł plagę szarańczy jakiej Egipt nie widział od czasu gdy go założono. Szarańcza pożarła wszelką trawę i wszelki owoc, który pozostał po gradzie, i nie pozostało nic zielonego na drzewach i nic z roślinności polnej w całej ziemi egipskiej. Uląkł się faraon i kazał zawołać Mojżesza i Aarona. - Proszę, przebaczcie i tym razem, a błagajcie Pana, Boga waszego, by usunął ode mnie tę okrutną plagę. Wyszedł Mojżesz od faraona, i prosił Pana, a Pan sprowadził wiatr zachodni, bardzo gwałtowny, który uniósł szarańczę i wrzucił ją do Morza Czerwonego. Lecz znów faraon złamał swoją obietnicę i nie wypuścił Izraelitów. Kiedy faraon po raz kolejny nie dotrzymał obietnicy, Mojżesz za poleceniem Boga wyciągnął rękę ku niebu i zawołał: - Niech nastanie w ziemi egipskiej ciemność! I zapadł mrok tak ponury, że aż strach. Wszędzie zrobiło się strasznie cicho, bo ciemność jak gruby aksamit pochłaniała wszelkie dźwięki. Mrok panował tak gęsty, że kiedy człowiek wyciągnął rękę przed siebie, to przestawał ją widzieć. Nie widział zresztą nawet i czubka swego nosa. Mrok pochłaniał też wszelkie światło. Egipcjanom było bardzo nieswojo i ciarki przechodziły im po plecach. - Co teraz? Czy już nigdy nie zobaczymy słońca? - Mamo, boję się! - krzyczały wszystkie dzieci, lecz krzyk zamierał im w ustach, bo ciemność zaraz go pochłaniała. - Co to będzie, co to będzie? - pytali siebie nawzajem Egipcjanie. Przerażony faraon znów zawołał Mojżesza do swego królewskiego pałacu i rzekł: - Idźcie, oddajcie cześć Panu. Wszyscy możecie iść, dzieci wasze również. Jedynie owce i bydło musicie zostawić. Odpowiedział mu Mojżesz: - Całe nasze bydło musi iść z nami. Sami jeszcze nie wiemy, z jakich zwierząt mamy złożyć Bogu ofiarę, ponieważ dopiero na miejscu Pan nam to powie. Skoro usłyszał to faraon, wpadł w wielki gniew: - Odejdź ode mnie! Strzeż się i ani mi się waż przychodzić więcej do mego pałacu! Ostrzegam cię, jak tylko się zjawisz przede mną, umrzesz! Mojżesz wcale się nie przestraszył, bo wiedział, że Bóg jest z nim. Odrzekł faraonowi: - Będzie, jak powiedziałeś. Nie zjawię się więcej przed tobą. Ale będziesz jeszcze gorzko żałował swojego uporu. I Mojżesz odszedł do ludu Izraela.

Copyright © Sanktuarium Maryjne Tursko / Wszelkie Prawa Autorskie Zastrzeżone.